Ze wszystkich „amerykańskich” świąt najbardziej lubię właśnie to dzisiejsze.
Wcale nie przesłodzone Walentynki czy mroczne Halloween, które atakują nas w każdym centrum handlowym już na miesiąc przed samym świetem, tylko rodzinne Święto Dziękczynienia.
Celebrowanie bycia razem i wdzięczności za to, co w ubiegłym roku otrzymaliśmy. Patrzenie z nadzieją w przyszłość, co przyniesie kolejny rok. Ciepło i intymność, wspólne biesiadowanie i rozmowy.
To święto jest chyba za mało komercyjne, żeby było promowane przez handel. I za to też je tak lubię 🙂
Jestem szczęściarą, bo mam wiele rzeczy, za które jestem wdzięczna.
Wspaniały mąż, który wspiera mnie we wszystkich szalonych pomysłach, a jednocześnie jest głosem rozsądku kiedy tego potrzebuję.
Jasiek – wrażliwy, energiczny, ciekawy świata sześciolatek.
Emi – świeżo upieczony przedszkolak, aktorka z artystyczną duszą, a może artystka z aktorskimi zdolnościami? Nikt tak nie przytula jak ona 😉
Nasi rodzice, którzy są cudownymi dziadkami dla naszych kochanych urwisów, z cierpliwością znoszących różne ich psoty.
Moja praca, która mnie uskrzydla i jest moją pasją (tak, wiem, że to oklepany frazes, który można przeczytać na co drugim blogu każdego fotografa – ale tak jest!).
Dzisiaj chciałam Wam pokazać na zdjęciach te tak bardzo ważne dla mnie osoby, za które jestem niesamowicie wdzięczna.
W trochę innym, refleksyjnym i jesiennym klimacie.
Ale żeby nie było zbyt nostalgicznie, na zakończenie jedno zdjęcie mojej szalonej trzylatki.
Skąd ona bierze te wszystkie miny?… 🙂